czwartek, 1 kwietnia 2010

Wielki Czwartek

Dzisiaj podczas liturgii wspomnienia Wieczerzy Pańskiej czułem się naprawdę cudownie.
Świetnie przeprowadzona celebracja tego święta, wielu przyjezdnych znajomych kapłanów, którzy swoimi słowami umieli zachwycić.

Homilia? Cóż mówić, to trzeba było usłyszeć. Miłe, przyjazne. Pokazujące role kapłaństwa i związanym z nim krzyżem. Drogi mi kapłan wspominał o księżach, jako o ludziach, bliskich, przyjaznych, pomocnych. I jest to prawda! Spotkałem wielu nieprzyjemnych sług Pana, ale była to liczba znikoma biorąc pod uwagę wszystkich życzliwych. Być może i oni mają w tym jakąś misję. Przecież zamysły Boga są dla nas niepojęte!

Słowa kapłana były słowami podnoszącymi na duchu, pełnymi zrozumienia i zachęty do lepszego postępowania i pamiętania o tym co jest najważniejsze: miłość do bliźniego. Na koniec, zgodnie ze zwyczajem przyniesionym przez księży z Rzymu, każde mądre słowo zakończone było aplauzem. Za radość jaką sprawili oni swoją obecnością.

Bo brawa się należą, z pewnością też za to, że w sposób piękny można wypełniać rolę następców Pana Jezusa, Chrystusa jedzącego dzisiaj z tym, który jutro Go wyda.

Cała liturgia odcisnęła na mnie piętno wielkiego zachwytu. To rokuje na kolejne cudownie przeżyte święta Wielkiej Nocy, która nastąpi już trzeciego dnia od Ukrzyżowania.

Ale najpierw Syn Człowieczy musi umrzeć. Zginąć z własnej woli za ludzi, którzy Go kochają, ale też za tych, którzy codziennie plują mu w twarz w imię urojonej prawdy.

2 komentarze:

  1. Nie pozostaje nam nic innego jak dziękować Panu za naszych kapłanów pamiętając jednocześnie o nich w naszej codziennej modlitwie. :)

    OdpowiedzUsuń